Recenzja gry

 
 
 
Skyborn - harmonic
(Noruj)

data wydania: luty 2014
maker: VX
gatunek:
język: angielski



 

Skyborn to przyjemny jRPG, który znalazł się w mojej kolekcji gier na Steamie właściwie przez przypadek. Zapraszam na recenzję gry o konflikcie rasowym, uroczej protagonistce i sympatycznym robocie. Gra jest po angielsku.

Skyborn rozgrywa się w steampunkowych klimatach, gdzie motywy quasi-średniowieczne są przemieszane z pistoletami, statkami i parowymi urządzeniami. Motyw znany jak świat stary, ale dla naszego rodzimego podwórka powinien być dość świeży. W tej osobliwej krainie przyjdzie nam wcielić się w Claret –mechanika płci pięknej. Grę zaczynamy w naszym własnym warsztacie, który niedługo później opuszczamy, wplątani w intrygę i konflikt rasowy w przedstawionym fantastycznym świecie. Poza ludźmi – świat zamieszkują istoty zwane Skyborn. Są to humanoidzi ze skrzydłami, mający wielkie wyolbrzymienie o swojej rasie. Zajmują oni najwyższe poziomy miast, a w szczególności upodobali sobie gnębić mieszańców rasowych, o których w grze dowiemy się znacznie więcej. Gra rzuca nas w konflikt rebeliantów i Skyborn, dowiadujemy się więcej o rodzinie Claret, dołącza do nas rzesza kolorowych postaci, trochę walczymy i tak powinno zejść z 15h.

Skyborn wygląda przednio i dobitnie pokazuje, że gry na RPG Makerze VX mogą wyglądać po prostu bardzo ładnie. Szczególnie upodobałem sobie „facesety” postaci, które akurat w tym przypadku nie obejmują tyko twarzy, a prawie całą postać. Równie dobrze prezentują się battlersy. Muzyka zaś to dopełnienie pozytywnego wyrażenia, jest świetnie dobrana.

Mechanika to po części standard. Mamy do czynienia z turowymi potyczkami, ale z dołączonym systemem „Threat”. Polega on na tym, że zadając wrogowi obrażenia, zdobywamy dla siebie punkty zagrożenia. Postać z największą ilością punktów jest atakowana przez naszych przeciwników. Krótko: eliminują tego, który wyrządza najwięcej szkód. Poza tym wszystko po staremu – wybieramy umiejętności i siejemy zagładę. Mamy w drużynie typowych członków rozpierdziuchy. Claret zadaje obrażenia, Sulivan przyjmuje je na klate, Corwin leczy, a Chaska rzuca statusy. Walki w Skyborn są bardzo łatwe. Na moim normalnym poziomie trudności nie odczuwałem większego zagrożenia ze strony wroga. Zwłaszcza w późniejszych etapach gry, kiedy wszystko się zamiatało w kilka sekund. Co to musi być na „easy”?

Spodobał mi się motyw rozwijania klas. Co jakiś czas, każda z naszych postaci dostaje awans, a naszym zadaniem jest wybór spośród 2 różnych klas. Dostajemy pełen opis i listę umiejętności i musimy wybrać w jaką stronę rozwinąć naszych bohaterów. Robimy to aż 3 razy w całej grze, więc możecie sobie wyobrazić jak wiele może być kombinacji. Jest też więcej do roboty, bo zbieramy na przykład minerały, które w kuźni przerabiamy na nowy sprzęt. Poza tym, możemy dołączać do ekwipunku specjalne dodatki, które zwiększają statystyki noszonego badziewia.

Skyborn to przyjemna gra, z dość interesującym scenariuszem, fajnymi postaciami, rozbudowaną mechaniką i miłą warstwą audio&wizualną. Szkoda tylko, że walki to banał, a fabuła i cały konflikt nie angażuje jakoś specjalnie mocno, a wydarzenia przyjmuje się wzruszeniem ramion. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Ten tytuł to idealny przykład dobrej gry warsztatowej. Ot, fajna zabawa i nic więcej. Grę można nabyć na steamie za 14 euro.
PS: Ponoć niedługo ma pojawić się kontynuacja!


PLUSY:
- Ładna oprawa
- Ciekawa mechanika
- 15h i to się nazywa gra.

MINUSY:
- Za łatwe to!

SCENARIUSZ: 4/6
AUDIO&WIZUALNE: 4,5/6
MECHANIKA: 4/6
GAMEPLAY: 4,5/6

ŁĄCZNA OCENA: 4