Recenzja gry

 
 
 
Tale of Exile: Akt I - LasTTurN
(Snickers)

data wydania: kwiecień 2008
maker: 2003
gatunek: RPG



DOWNLOAD

Droga do powstania co najmniej tego I aktu była długa, zawiła i mogliśmy jej w ogóle nie zobaczyć. Najpierw była zapowiedź na Oazie w 2005 roku i przez 3 lata mieliśmy możliwość delektowania się tylko demkiem. Mimo długiego oczekiwania i wbrew pesymistycznym głosom, gra w końcu się ukazała. Mimo niedoróbek, została przyjęta entuzjastycznie i ruszyły prace nad dalszym ciągiem. Niestety, z zapowiedzi autora nic nie wyszło (początkowo była zapowiadana saga, potem quadriologia) i ostatecznie uraczył nas jeszcze skromnym demkiem 2 odcinka serii. Szkoda, bo to trochę psuje nastrój gracza, który wprawi się w tą historię i nie będzie mu dane jej dokończyć.

Fabuła:

Ale żeby coś miało prawo się skończyć, najpierw musi się zacząć, czyż nie? Początek katapultuje nas do lasu, gdzie jesteśmy świadkami rozmowy dwóch złoczyńców rozprawiający o rabunku jakiego uprzednio dokonali, gdy nagle zza krzaka wyskakuje ON* (bohater gry rzecz jasna) - najemnik, który ich ścigał. W wyniku tego jeden z nich ginie, a drugi (który przy tym rabunku nie zabił nawet muchy) zostaje zesłany do aresztu. Niestety nikt nie wierzy w jego niewinność i zostaje oskarżony o rzeczy dokonane przez jego martwego już kompana, grozi mu więc kara śmierci. Najemnicy z reguły są bez skrupułów i nie okazują uczuć (nasz bohater jest oczywiście ich przeciwieństwem). W związku z czym ON* stara się nie dopuścić do skazania - zatem wykonujemy szereg zadań od różnych ludzi(gildii, wpływowych osób itp.).
Prosta, ale z czasem też nieźle rozbudowana historia - poza tym wątkiem najemnika przyjdzie nam też poznać i wcielić się w inne osoby, jak np.: króla, który nie może się pogodzić ze śmiercią matki. Niestety, autor czasami zapomina co w ogóle robi i tak rozbudowywuje swą opowieść, że zaczyna się z tego robić raczej coś do oglądania/czytania niż coś do grania (nie że coś do tego mam, ale nie idzie tych scenek i opisów pominąć, a potrafią trwać czasem po kilka minut). Może to irytować a ustawienia w menu gry szybkości tekstu nie wiele pomagają.

*W tej grze sam możesz nadać imię bohaterowi.

Mechanika:

Świat gry, mimo że niewielki, jest bardzo szczegółowy. Przez większą część rozgrywki jesteśmy skazani na szwędanie się po mieście (schodząc czasem pod nie). W nim też stały skład infrastruktury wszystkich rpg-ów np.: świątynie,  kuźnie (ulepszamy tu swojego excalibura za pomocą różnych składników) czy sklepy.
Na szczęście autor wprowadził sporo nowości, tyle że z lekkimi wadami - jedną z nich jest możliwość jeżdżenia na chocobo (czy jakoś tak), ptasich wierzchowcach, na które żeby jeździć potrzebne jest prawo jazdy- jeżeli chciałbym takowe wyrobić to gdzie? Niestety, nigdzie się nie dowiedziałem, poza tym jedyną alternatywą na początek była jazda na jednym chocobo (bez prawa), który wlókł się nie lepiej niż nasz bohater (więc po co to komu?). LasTTurN wykonał też osobiście menu gry za pomocą obrazków - wysiłek robi wrażenie, nie powiem, ale moim zdaniem niektóre jego elementy pasują tam jak pięść do nosa (co tam robi reputacja, jak nie wpływa na zdarzenia czy zadania?). Raz na próbę próbowałem ją spieprzyć - bez większej różnicy. Błędów nie ustrzegł się też TBS, który choć zrobiony na zdarzeniach i dający się ,,ujeżdżać’’, z powodu toporności, walki ciągną się na nim niemiłosiernie.
W sumie to jedyną rzeczą, do której nie mam się co przyczepić i która nie wystąpiła nigdzie indziej jest przemawianie do ludu, w którym to wybierając odpowiednie dialogi przekonujemy ,,gawędź’’ do swoich racji. To ile osób przekonaliśmy informują nas dymki nad ich głowami, w których miny w kolorach (zielony - zadowolony, czerwony -niezadowolony itp.) pokazują jak reaguje lud na twą mowę (ciekawe co na to nasz premier, gdyby miał taką możliwość podczas swoich przemówień :)).

Oprawa audiowizualna:

W tej grze nie tylko przyłożono się dużo do budynków Estalli, jego wyglądu ale aż do przesady postaci. Twórca wykonał całą gamę charsetów i facesetów, by bohater nie był tylko zlepkiem pixeli, ale też by tak oddziałowywał na gracza jak żywą postacią (no wiecie - Gollum z filmu Władcy Pierścieni - praca graficzna, a niektórzy mówią tu o przekonującej grze aktorskiej - tej realistycznej).
Mury miasta, a także menu główne pokryte jest grafitti, które nie rzuca się jako tako w oczy i wchodzi w parę ze średniowieczną oprawą reszty gry. Muzyka też stoi na wysokim poziomie - nie wiem skąd ją autor ma, ale wpada w ucho, w klimat i jest różna od tych z innych projektów, gdzie tam królują kawałki z wysokobudżetowych produkcji.

Zakończenie:

Opisywał bym ją jeszcze długo - napisałem tylko o tych najważniejszych rzeczach. Czy projekt na który czekało się 3 lata jest wart zagrania? Jak najbardziej. Co prawda mimo epickości w każdym aspekcie, ma błędy, ale nie przyćmiewają one grywalności i summą sumarum, jeśli ma się trochę cierpliwości i wolnego czasu (bo te cut-scenki zwiększają czas grania do ponad 4 godzin - podawanych przez autora) to naprawdę warto zagrać w tę produkcję- szkoda właśnie, że zakończono tą historię tylko na tym akcie.


PLUSY:
-fabuła
-grafika
-muzyka
-przemówienia

MINUSY:
-za dużo cut-scenek i opisów
-toporne walki
-z tym prawem jazdy i chocombo


FABUŁA: 4/6
GRAFIKA: 6/6
KLIMAT: 5/6
MUZYKA: 5/6
MECHANIKA: 4/6

ŁĄCZNA OCENA: 5-