Jaworlandia Remake, jest kolejną produkcją młodego makerowca - Kuby Pajączka. Cieszę się, że coraz to więcej wychodzi gier, ubolewam jednak nad ich poziomem, gdyż w większości niestety pozostawiają wiele do życzenia. Jeżeli chcesz się uchronić przed zniszczeniem resztek swojego człowieczeństwa, to lepiej wskocz w inny dział, a kto hardcorowiec, tego zapraszam do czytania dalej.
Gra jest typową RTPówką spod wersji XP, tutaj w zasadzie powinienem skończyć, bo powiedziałem już wszystko na temat gry. Jednak postaram wtajemniczyć, o co dokładnie chodzi.
Naszym głównym bohaterem jest Sir Warcelot, 15 letni rycerz, który szuka przygody. Tak dokładnie, dobrze czytacie, szuka przygody. Co za tym się kryje? Brak głównej fabuły. Latamy z punktu A do punktu B wykonując pojedyncze questy, zdobywając punkty doświadczenia w nagrodę. Chociaż fabuła(główny quest?) zaczyna się wraz z rozdziałem 2 gry, kiedy otrzymujemy od króla zadanie, by zatłuc niejakiego Jożina z Bażin.
Jak widać, cała gra jest zapchana dość specyficznym klimatem, nieraz wydającym się dość śmiesznym, raz prymitywny, a jeszcze innym razem ciężki do załapania.
Klimat gry nie kształtuje się tylko przez dziwaczne dialogi i brak fabuły, do akcji jak najbardziej przyłącza się mapping gry. Po tej grze mogę stwierdzić, że dobrym architektem autor nie będzie. Tutaj mam na uwadze pełno bezsensownych elementów, sztucznie wypełniających mapę. Wszystko jest pozbawione jakiegokolwiek sensu logicznego. Przykładowo: mamy jeden domek, który posiada 4 drzwi(!). Jakby to był jakiś bliźniak, to by było do przyjęcia, ale bliźniaka to na pewno nie przypomina. Questy też jakby same na siebie wchodzą, mam na myśli tylko zagadamy z zdarzeniem i to już jest akceptacja questa! Zagadamy z innym zdarzeniem i już quest wykonany. Świetnie... Punkt A enter, punkt B enter i quest complite. Nigdy nie uśmiechał mi się ten sposób wykonywania questów.
Co można powiedzieć na temat wykonania gry? Czysta RTPówka. Podstawowa walka, podstawowe menu, podstawowa skórka okna, materiały graficzne, muzyczne. Wszystko!
Nie licząc: ekranu tytułowego, characterseta Sir Warcelota, i kilku zbędnych mp3ek, zajmujących całą powierzchnię gry.
Nie mam tutaj zamiaru kogokolwiek obrażać, po prostu jest sobie gra z dość specyficznym wykonaniu (i humorem), który nie do wszystkich trafi. Można było spokojnie pokombinować, aby gra zajmowała niecały 1MB, a nie 10, ale to jest pewnie ten urok pokolenia użytkowników Windowa 7, gdzie nie szanują miejsca. Co mogę więcej powiedzieć na temat tej gry: w moich oczach wypada dość słabo. Jedyne co mi się w nim podoba, to brak napchanych skryptów ruby od lewej do prawej, bo dość częste spotykane to jest zjawisko w dzisiejszym świecie. Szkoda, że autor nie przyłożył się aż tak bardzo do projektu. Co gorszego, jest nawet i druga część gry, dla której dobrze nie wróżę. Jedno pytanie mnie nurtuje od początku gry, w zasadzie nazwa projektu. Dlaczego Remake??
Może pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi.
Spacer po... w zasadzie nie wiadomo po czym. Po trawie. Ciężko powiedzieć czy to były las, czy polana. Ale ten pniak wygląda podejrzliwie.
Podstawowa walka z RPG Makera XP, nie znajdziemy tutaj nawet drobnej modyfikacji.
Podstawowy błąd! Nie pytaj w ten sposób, bo dostaniesz potwierdzenie. Lepiej zapytaj Kto tam? No ale to nie ja pisze scenariusz.
No oczywiście, jestem spokojny, przecież nie mam nic przeciwko, że jakiś duch sobie mieszka w mojej piwnicy.
Przecież to jest naturalna sprawa.
Tekst: Reptile
email:
reptile@o2.pl