| Lunatera: Lies of the Moon
| |
| Autor: Project-Ayus
RPG Maker: VXAce Wersja: Pełna Gatunek: JRPG Język: Polski Rozmiar: 101 MB Ocena: 7/10
Informacje dodatkowe: - Wymaga RTP
| | |
| DOWNLOAD | DYSKUSJA FORUM | |
Lunatera: Lies of the Moon to projekt, który światło dzienne ujrzał po mniej więcej dwóch latach tworzenia. W założeniu jest to dopiero prolog gry, na którą ma się ostatecznie składać kilka, sukcesywnie wydawanych, aktów. Czy końcowy efekt prac nad prologiem pozwala przypuszczać, że warto na nie czekać? Ja mam taki zamiar, choć pewnie muszę uzbroić się w tym celu w cierpliwość (patrząc na historię powstawania przedmiotu niniejszej recenzji, wnioskuję, że będzie mi bardzo potrzebna ;)), bo choć gra ma swoje lepsze i słabsze momenty, to w ogólnym rozrachunku wypada zdecydowanie na plus.
Akcja Lunatery toczy się w przesyconym mistyczną energią, ogromnym świecie o nazwie Ayus. W prologu zwiedzimy jego niewielki fragment, a towarzyszyć nam w tym będzie spora gromadka różnych postaci. Na początku będą to Airi i Shin, mieszkańcy umiejscowionej w samym środku lasu maleńkiej wioski, wokół której - jak to w lesie bywa - plączą się różne, nieprzychylne ludziom, stworzenia. Nasi bohaterowie mają za zadanie eliminować paskudy, zanim te wyeliminują ich i/lub resztę skromnej populacji osady. Airi i Shina poznajemy, gdy właśnie wracają z patrolu, który wkrótce okaże się początkiem wydarzeń przerastających to, czego spodziewali się doświadczyć w swoim prostym, puszczańskim życiu.
A czego doświadczy przy tym gracz? Po pierwsze, dość klasycznie - wędrówek, wypełnionych walkami ze snującym się po świecie plugastwem. Wszystkich przeciwników widać na mapie, więc oczywiście można próbować ich omijać, nie warto jednak tego robić zbyt często, bo walki w grze wypadają dość ciekawe. Toczone w turowym systemie z widokiem z boku, są bogato animowane, a postacie w miarę szybko awansują, zbierając punkty, które potem można wymieniać na różnorodne, efektowne (i efektywne) umiejętności. Jednak jeśli ktoś ponad walkę przedkłada eksplorację, to Lunatera w tym względzie też ma dla niego interesującą ofertę. Mapki w grze są skonstruowane w ten sposób, że każda możliwość dotarcia do ich krawędzi oznacza odnalezienie przejścia na następną, a nagrodą za włażenie w każdy kąt jest przeważnie jakaś apetyczna skrzyneczka. Taki układ map ma też swoje minusy - czasem trudno jest przedostać się tam, gdzie fabuła każe, ale za to całkiem łatwo na amen się pogubić.
Zbieractwo i łowiectwo mają swoje uroki, jednak to, czym Lunatera ujęła mnie za serce, to zagadki. Jest ich dużo, są różnorodne, pomysłowe i - co najważniejsze - nie zawsze łatwe. Zawsze jednak są logiczne, a w grze za każdym razem znajdziemy komplet klarownych wskazówek, koniecznych do ich rozwiązania. Co nie znaczy, że są nam one w całości podane na tacy - czasem trzeba mocno wytężać wzrok/umysł, by je dostrzec. Bogata w takie skarby jest środkowa część gry, początek i koniec to niestety zagadkowy ugór - szkoda, bo bardziej równomierne gospodarowanie tak cennymi dobrami dałoby moim zdaniem jeszcze lepsze efekty.
Gra oczarowuje, rzadko spotykaną na naszym podwórku, starannością wykonania. Już na wstępie wita nas klimatyczny ekran tytułowy, po którym przechodzimy do ponadnormatywnie bogatego menu, w którym możemy, zgodnie z upodobaniami, ustawić różne opcje gry, jak np. głośność, nasycenie kolorów czy poziom trudności. Dalej jest jeszcze przyjemniej. Mapki są jednymi z lepszych, jakie miałam okazję widzieć w grach z Makera VX Ace (nie tylko polskich), a choć w creditsach wymienionych jest mnóstwo autorów grafik, to wszystko pięknie ze sobą współgra i cieszy oko gracza. Cieszy także mnóstwo uprzyjemniających grę drobiazgów: tutorial, pojawiający się w idealnie dobranych momentach, liczniki różnych osiągnięć, np. liczby pokonanych wrogów lub otwartych dotychczas skrzynek, czy wreszcie opcjonalnie włączane rozmówki, toczone przez postacie z drużyny, a stanowiące komentarz do wydarzeń dziejących się akurat w grze. Choć i tu mamy łyżkę dziegciu w beczce miodu - to całe bogactwo powoduje, że gra ma swoje wymagania i na słabszych komputerach może nie działać zbyt płynnie.
Jeśli chodzi o muzykę, to zdania mogą być różne - mnie z początku nieco denerwowała, ale po osłuchaniu się z klimatem zaczęłam ją doceniać, w tym zwłaszcza dziarską i dodającą animuszu melodyjkę towarzyszącą walkom. Jedyne, do czego w warstwie audio mogłabym się ewentualnie doczepić, to irytująco piskliwe dźwięki w menu (ponoć nie przeszkadzały nikomu, poza mną).
Oprawa i mechanika gry dorównują temu, co możemy zobaczyć i usłyszeć w komercyjnych makerówkach oferowanych na platformie Steam. Mam jednak wrażenie, że to skupienie się na formie spowodowało, że nieco ucierpiała treść. Fabuła jest, póki co, dość sztampowa, trochę w niej też niedopowiedzeń i niejasności. Dialogi są wprawdzie poprawne, ale do doskonałości jeszcze nieco im brakuje. Postacie, choć mają jakieś zarysy charakteru (szczególnie pyskata i porywcza Yuka), to jednak nieszczególnie zapadają w pamięć, a ich poczynania są dość słabo umotywowane. Zdaję sobie sprawę, że to dopiero prolog (przynajmniej w założeniach), dobrze byłoby jednak, gdyby mocniej wprowadzał w świat gry i relacje między bohaterami - jeśli ten brak uda się autorom naprawić w kolejnych częściach Lunatery, to są szanse, że w efekcie otrzymamy jedną z najlepszych gier z Makera VX/VX Ace na polskiej scenie. A w oczekiwaniu na ten moment warto rzucić okiem na już gotowy produkt Viuu i spółki, bo - nawet z niedoróbkami - plasuje się on dobrze powyżej średniej.
PS. Zapomniałam o save pointach - w następnych częściach koniecznie trzeba się ich pozbyć, są wkurzające i kompletnie nie pasują do gry. :P
Nasza dzielna drużyna wymienia się spostrzeżeniami.
Walka z nietoperzami - combo takie sobie, da się zrobić o wiele lepsze.
Mroczne ruiny pełne zagadek - tu akurat jedna z (teoretycznie) łatwiejszych.
Niespodziewane znalezisko w środku lasu - wprawdzie to nie skrzynka, ale może będzie z niego jakiś pożytek?
Tekst: Kleo
email:
mail_kleo@o2.pl