| Zwicze Opowieści
| |
| Autor: Zwiodimus
RPG Maker: RPGVX Wersja: Pełna Gatunek: JRPG Język: Polski Rozmiar: 118 MB Ocena: 5/10
Informacje dodatkowe: Pak zawiera 1&2 część gry
| | |
| DOWNLOAD | DYSKUSJA FORUM | |
Zwicze Opowieści to gra dość kontrowersyjna, sporo osób, nawet nie próbując w nią zagrać, negatywnie ją ocenia. Nie jest to do
końca zaskakujące, bo rzeczywiście, na pierwszy rzut oka całość wygląda na kompletną kpinę. Głównym (a może jedynym?)
tego powodem jest dość niestandardowy i niezupełnie dla mnie zrozumiały pomysł autora. Chodzi mianowicie o grafikę.
Nie dość, że wszystkie postacie Zwiodimus wykonał własnoręcznie w paincie, to jeszcze w dodatku kształt głównego bohatera
- jak i wszystkich przedstawicieli jego rasy - niemal każdemu kojarzy się z, hmm..., wyglądem męskiego organu płciowego.
Koncept graficzny, choć oryginalny, to jednak grze na zdrowie nie wyszedł - wizualnie prezentuje się to źle, płaskie
postacie z symboliczną animacją fatalnie odbijają się od tła RTP-owych map. Te ostatnie też zresztą nie są najwyższych lotów,
bo choć zbudowane w miarę poprawnie, to albo są pustawe, albo też nadmiernie ućkane porozstawianymi bez ładu i składu elementami,
przy czym znów RTP miesza się w niemiły dla oka sposób z paintowymi wstawkami. Do tych osobliwości da się wprawdzie z czasem
przyzwyczaić, ale nie zmienia to faktu, że całość po prostu nie wygląda dobrze.
Akcja gry toczy się w świecie Zwi, dziwnych istotek mających całą masę równie dziwnych wrogów. Głównym bohaterem produkcji
jest niejaki Cleo (urocze imię, prawda?), świeżo upieczony władca Zwi. Tenże, zamiast cieszyć się przywilejami, jakie daje
władza, bierze swoją nową robotę bardzo na serio i natychmiast po koronacji wyrusza na wyprawę, której celem jest zgładzenie
Lorda Kulosa, odwiecznego i największego wroga Zwiaków. I właściwie to cała fabuła - po odcedzeniu jej z wypełniaczy zostaje
naprawdę bardzo mało. W praktyce gra sprowadza się do tego, że poruszamy się od lokacji do lokacji, zmieniając w międzyczasie
środki transportu na coraz lepsze, czasem nawiązujemy z napotkanymi postaciami mniej lub bardziej absurdalne dialogi (nadal,
pomimo wielu poprawianych wersji gry, okraszone literówkami), ale głównie opróżniamy skrzynki i walczymy, walczymy, walczymy...
Co więc tak właściwie sprawiło, że w świecie Zwi spędziłam niemal 8 godzin (!) i to wcale nie z poczucia recenzenckiego
obowiązku? Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale głównym powodem są walki. Toczą się one w systemie turowym, z bocznym
widokiem. Każda postać ma swoją specjalność, jeśli chodzi o rodzaje umiejętności oraz odporności na ataki przeciwników.
Podobnie wrogowie - niektórym dany czar zadaje mnóstwo obrażeń, innych zaś może równie spektakularnie uleczyć. Rozwijanie postaci
i taktyczne rozgrywanie walk przynosi sporo satysfakcji, nowe umiejętności pojawiają się dość często, w GIGANTYCZNEJ
ILOŚCI SKRZYNEK można znaleźć ciekawe bronie, akcesoria i substancje poprawiające różne statystyki naszych dzielnych
Zwi. Umiejętne gospodarowanie nimi powoduje, że poziom trudności walk z bossami, na który sporo spośród grających w
Zwicze Opowieści narzekało, zmniejsza się znacząco - moja wspaniała zwi-drużyna na poziomie 60 (Cleo) i 42-43 (reszta)
pokonała Lorda Kulosa za pierwszym podejściem. Poza tym wygląd (oczywiście rodem z painta) i nazwy przeciwników
powodują, że walkom cały czas towarzyszy zaciekawienie, co też za dziwadło wyskoczy na nas tym razem. A w razie,
gdyby okazało się, że jest mało interesujące, to przeważnie bez problemu można mu uciec.
Poza ciekawymi walkami gra oferuje mocno rozbudowany, otwarty świat, który można zwiedzać niemalże w dowolnej
kolejności, mniej ograniczonej fabułą, a bardziej dostępnością pojazdów (tu i ówdzie można np. tylko dolecieć)
oraz - przede wszystkim - relacją pomiędzy poziomem naszej drużyny a poziomem napotykanych w danym miejscu
potworków. Zwiedzanie urozmaica nam to, że w zwiczym świecie można oglądać obrazy, czytać książki, czy zamienić
parę słów z niemal każdą napotkaną postacią, co wprawdzie fabularnie niewiele wnosi, ale daje miłe poczucie, że
coś się w grze dzieje. Całości towarzyszy skoczna i dziarska muzyka, głównie wyciągnięta prosto z jRPG-owych
klasyków. Na mały minusik w tej kwestii - niektóre utwory, choć niezmiennie miłe dla ucha, niepotrzebnie
powtarzają się w różnych lokacjach.
Pomimo niepięknej grafiki i w gruncie rzeczy dość wątłej fabuły Zwicze Opowieści to wcale niezły
kawałek wciągającej gry. Jej strona wizualna może z początku odstraszać, jednak warto choć chwilę pograć i przekonać się samemu
- a nuż okaże się, że zwiczy świat przypadnie nam akurat do gustu? Odważnych zapraszam do sprawdzenia, a ja
tymczasem biorę się za drugą część przygód Cleo i spółki. Mi!
Battlery a' la Zwiodimus - tym razem gromada kanciastych kolesi z maczugami.
Kompletowanie drużyny dzielnych Zwi.
Drobny fragment rozległej mapy Zwi-świata.
Tajemnicze zielone światło - czyżby drzwi do kolejnego sekretu?
Tekst: Kleo
email:
mail_kleo@o2.pl