Recenzja gry

 
 
 
To The Moon - Kan Gao
(ravenone)

data wydania: 2012
maker: XP
gatunek: przygodowa



Wyobraźcie sobie, że pod waszym fotelem ktoś zamontował wielki magnes, który wgniata was w siedzenie i nie pozwala wam wstać. Dopiero po kilku godzinach całość puszcza i znowu czujemy tylko "lekką" siłę grawitacji. Mnie magnes trzymał przez blisko cztery godziny, wstałem dopiero, gdy obejrzałem wszystkie napisy końcowe To The Moon...
Gra Kan'a Gao ukazałaby się na Gońcu dużo wcześniej, gdyby nie jeden szkopuł - trzeba za nią płacić ponad 30zł. Teraz, gdy pojawiła się jako jedno z głów dań na płycie CD Action, zdecydowałem się na zakup. O najnowszej produkcji Freebird Games pisaliśmy już w tym artykule.
Obiecałem sobie, że do gry podejdę z dystansem i nie dam się zaskoczyć, jak przy pierwszym spotkaniu z twórczością Kana Gao. Jednak poległem na całej linii...

Fabuła:

Wcielamy się w parę techników/naukowców - Evę i Neila, którzy pracują w firmie spełniającej marzenia. Za pomocą specjalnej aparatury podpinają się pod świadomość pacjenta docierając do najstarszych wspomnień i zaszczepiają w nim chęć realizacji danego marzenia. Tworzy się w ten sposób alternatywny świat, który pacjent odbiera jako rzeczywisty. Aktualnym zleceniem wspomnianej dwójki naukowców jest zrealizować marzenie umiejrającego Johna Wylesa, który chce polecieć na księżyc.
Koncepja bardzo fajna i przemyślana, a autor doskonale wiedział jak ową historię przedstawić, żeby była interesująca. Z reguły proste zadanie przeobraża się w walkę z czasem, pełną zwrotów akcji. Momentami historia jest okraszona błyskotliwym humorem sytuacyjnym czy dialogowym (np.: przekomarzania naukowców), a nierzadko wzrusza i przygnębia. Niemal cała gra to wędrówka przez retrospekcje Johna - od ostatnich wydarzeń, aż po wczesne lata dzieciństwa. Nie będę zdradzał więcej szczegółów, powiem tylko, że historia wchłąnęła mnie totalnie odrywając od rzeczywistości. Sposób w jaki Kan Gao przedstawia swoje pomysły jest ... brakuje mi słowa... unikalny? Musicie to przeżyć sami, żeby w pełni to zrozumieć. Po zagraniu w To The Moon wspomnienia Johna staną się także waszymi...

Mechanika:

Przez większość czasu będziemy jedynie biernym widzem następujących po sobie wydarzeń. Podróżowanie po wspomnieniach wiąże się jedynie z odnajdywaniem kluczowych przedmiotów, zwykle 4 lub 5, dzięki którym możemy przenieść się do kolejnej retrospekcji. Pomiędzy wędrówkami mamy przyjemną mini-grę związaną z odsłanianiem danego obrazka. Co poza tym? Tak naprawdę to chyba nic... Nie ma tu zbierania innych rzeczy, odnajdywania ukrytych miejsc, czy możliwości wyboru. Od początku do końca jesteśmy prowadzeni za rączkę poprzez wspomnienia John'ego bez żadnej możliwości zejścia z głównej ścieżki.
Autor użył skryptu na obsługę myszy. Na początku i tak z przyzwyczajenia sterowałem tylko strzałkami, ale później przekonałem się, że mysz nie została tu dodana na siłę, ale sensownie pomaga w odnajdywaniu interaktywnych miejsc/przedmiotów.

Oprawa audiowizualna:

Lokacje w grze zostały zaprojektowane z sensem. Elementy RTP w połączeniu z innymi grafikami wyglądają bardzo dobrze. Na uwagę zasługują animacje charsetów. Poza standardowym chodzeniem, nasze postacie mrugają, kręcą głowami, gestykulują czy siedzą. Ktoś mocno się natrudził, żeby poskładać te piksele razem. Świetna robota.
Już przy okazji Quintessence Freebird zasłynęło autorską ścieżką dźwiękową. Nie inaczej jest przy To The Moon. Utwory (dominują dźwięki pianina) nie są jedynie tłem dla historii, ale stanowią jej ważną część. Razem z treścią i obrazem działają na nasz odbiór ze zdwojoną siłą.

Podsumowanie:

Większość z nas jest wstanie nauczyć się robić dobrze wyglądające lokacje czy też przykleić czyjeś skrypty i z sensem je używać. Jednak nienaganny warsztat pracy Kana Gao przeplata się z czymś jeszcze - z cząstką genialności, z darem tworzenia i opowiadania niezwykłych historii. Tego nie da się nauczyć. Dlatego lider Freebird Games odnosi kolejne sukcesy. To The Moon jest wspaniałe, ale mimo wszystko Quintessence podobało mi się bardziej. Gra oferowała więcej smaczków i dawała większe możliwości. Tutaj jesteśmy prowadzeni za rączkę od początku do końca.
Długo myślałem nad końcową oceną i starałem się porównać To The Moon do innych wyrobów z rpg makera. Szukałem, szukałem i ... stwierdziłem, że gry Kana Gao są jedyne w swoim rodzaju. Podobnie jak w przypadku Quintessence, również i tym razem przeżyłem niezapomnianą przygodę pełną emocji i wzruszeń. Żadne gry nie dostarczają tak wielu wrażeń.


PLUSY:
- pomysł z szukaniem wspomnień
- autorska ścieżka dźwiękowa
- fantastyczna opowieść
- wgniata w fotel!

MINUSY:
- zamknięta konwencja
- gra jest płatna


FABUŁA: 6/6
GRAFIKA: 5/6
KLIMAT: 6/6
MUZYKA: 5/6
MECHANIKA: 4/6

ŁĄCZNA OCENA: 5+


Latarnia morska, czyli jedno z najważniejszych miejsc w grze Podróżowaniu między wspomnieniami towarzyszy mini-gra