Analizy

 
 
 
Moda na wulgaryzmy – Niecenzuralny język w makerówkach!
(PInroz)


Nie ukrywamy, że posługiwanie się językiem niecenzuralnym jest rzeczą ludzką. Kiedy się wkurzymy, jesteśmy podekscytowani zdarza nam się powiedzieć sobie słowo na k*, słowo na ch* lub słowo na p*. Podobny fenomen pojawia się również w grach, nawet tych stworzonych w RPG Makerze. Jednak czy jest to dobre? Czy warto posługiwać się w swoich produkcjach wulgaryzmami? Co ludzie wtedy myślą o takich grach? Na te pytania postaram się dzisiaj wam odpowiedzieć.


Jednak czy jest to dobre?

I tak i nie! Jak już mówiłem wcześniej, język niecenzuralny jest rzeczą ludzką, który w łatwy sposób wyraża nasze emocje. Jednak jego nadmierne używanie budzi w nas (GRACZACH) pewne myśli filozoficzne typu "Dlaczego jest to tak przedstawione? Przecież można by było przedstawić to w bardziej łagodniejszy sposób...?". Niby tak, jednak po co pisać kolumny tekstów skoro można odpowiedzieć na jedno pytaniem słowem wulgarnym?
Najlepszym przykładem zbyt nadmiernego wykorzystania słów niecenzuralnych jest Pogromca Pustki. W grze co trzecie słowo w dialogu danej osoby jest słowem niecenzuralnym. Po pewnym czasie rozgrywki niejednemu graczowi przejdzie przez głowę myśl, że owe wulgaryzmy mogły by być ograniczone. Jest to też kłopot dla osób, które starają się na co dzień nie korzystać z takich słów, bo ich godność osobista może być naruszona lub mogą się niezręcznie czuć. Inny przykład wulgaryzmów w grach: jeżeli język wyjęty rodem z marginesu społecznego jest dobrze wykorzystywany w grach makerowych, że zamiast wątpliwości i przemyśleń, może wywołać śmiech i obojętność. Przykładem są gry autorstwa Diablo, np. Dark Dawn gdzie owe słownictwo jest ograniczone jedynie do pewnych sytuacji, gdzie gracz albo to zignoruje albo go to rozśmieszy, jeżeli dane słowo miało mieć podtekst humorystyczny.

Czy warto posługiwać się w swoich produkcjach wulgaryzmami?

Można posługiwać się wulgaryzmami w swoich produkcjach... nikt wam tego nie zabroni. Jednak trafiają się twórcy, którzy postanawiają wprowadzić w swoich produkcjach owe słownictwo, bo tak nakazuje trend. Najlepszym przykładem jest seria Kruk. W pierwszej części najgorsze słowa głównego bohatera jakie możemy usłyszeć to: "Grzeczniej psie" lub słowa umniejszające wady danej postaci. W drugiej części INRE umożliwił bohaterowi pluć wulgaryzmami na prawo i lewo, co wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Niby wulgaryzmy to ludzka rzecz, jednak jakbyście się czuli gdyby np.: powstała bajka, w której w pierwszym sezonie bohaterowie wyrobili sobie własne słownictwo, które wam odpowiada, a w drugim sezonie nagle korzystają ze słów niecenzuralnych, że przy trzecim słowie danej postaci słyszysz odgłos cenzury. Wywołało by to naprawdę mieszane uczucia. Nawet, jeśli sami posługujemy się takim słownictwem.

Co ludzie wtedy myślą o takich grach?

Na moim przykładzie poruszę to pytanie... co wtedy myślę o tych grach? W zależności co dana produkcja chce nam przekazać. Gry, które ograniczają wulgaryzmy jedynie do danych sytuacji są w porządku, a jeżeli chodzi o gry w których doświadczamy co i rusz niecenzuralnego języka jest też na swój sposób urokliwy pod warunkiem, że to słownictwo jest przemyślnie, ułożone w dialogach postaci itp.

Wniosek jest taki, że jeżeli osoba która zamierza wprowadzić niecenzuralne słownictwo do swej produkcji, powinna mieć na uwadze graczy z różnych środowisk oraz przemyślnie dysponować tym słownictwem. Bo nigdy nie wiadomo, jak dana osoba odbierze ten przekaz.