Recenzja gry

 
 
 
Asgun - Noruj
(ravenone)

data wydania: wrzesień 2015
maker: VX
gatunek: jrpg



DOWNLOAD

"STAŁO SIĘ! Asgun jest ukończone, od początku do końca. Gra trafi teraz w ręce beta-testerów, w tym mnie i poprawiamy. A potem, to już wydajemy :)" - tak pisał Noruj 27 grudnia 2014 roku. Testy trwały 8 miesięcy z okładem. Przez taki obrót sprawy byłem negatywnie nastawiony do projektu. Na starcie daję zatem ocenę 1 (no dobra, 1+, bo to kolega z redakcji;)). Sprawdźmy czy gra się obroni i wyciągnie przyzwoitą ilość gwiazdek.

za mechanikę
Zacznę od rzeczy, która spodobała mi się najbardziej, czyli strona techniczna gry. Asgun to w dużej mierze zlepek dopieszczonych scenek, co sprawia, że mamy sporo fragmentów iście filmowych. Ale nie bójcie się. Nie będziecie ciągle przeklikiwać dialogów i patrzeć na postacie. Elementów do czystej rozgywki jest tu cała masa. Są elementy zręcznościowe, logiczne, karcianka oraz turowe walki - wszystko zmiksowane z pomysłem, przez co Asgun, mimo ponad sześciu godzin grania, nie jest monotonne.
W zręcznościówkach natrafimy na ucieczkę przed stadem drapieżnych ptaków, będziemy prześlizgiwać się pomiędzy naładowanymi gwiazdkami czy wykonywać sekwencje QTE. Najbardziej napociłem się, ale i uśmiałem przy wycieraniu szmatą stołów. Również zagadki stoją na wysokim poziomie i oferują całą gamę wyzwań. Sprawdzą naszą spostrzegawczość, słuch czy umiejętności dedukcji. Choć przyznam, że dźwignia i diabełki doprowadziły mnie do szewskiej pasji. W gospodach będziemy mogli zagrać w prostą, acz wciągającą karciankę. Szkoda tylko, że nie da się podnieść stawki za pojedynki przez co w późniejszym etapie gry, gra się praktycznie tylko o honor, a nie wzbogacenie się.
Za to przy tylu aspektach rozgrywki wydało mi się, że samych walk było jakby trochę za mało. Same potyczki, może poza końcową walką z bossem, nie stanowiły większego wyzwania. A korzystanie ze skilli ogranicza się głównie do leczenia, bo większość przeciwników da się załatwić fizycznym atakiem z solidnej broni. Jak na grę rpg, walki zostały tu potraktowane trochę po macoszemu. Również przez to zmarnował się po części potencjał rozwoju umiejętności, który poza pasywami i światłem, niewiele wnosił do samych walk.
Najciekawszym dodatkiem było dla mnie korzystanie z szóstego zmysłu. To umiejętność aktywowana z menu, która pozwalała dostrzec skrzynki, ukryte przejścia itp. niewidoczne gołym okiem. To był strzał w dziesiątkę, bo nie tylko pomagał nam w fabularnej kwestii, ale dawał możliwość szukania rozmaitych znajdziek.
Warto również wspomnieć o opcji 'Rozmowy' między bohaterami (a czasami monologów) - wywołujemy ją z pozycji menu i mimo, że jest dość uboga w treść, to świetnie się sprawdza jako przypominajka wykonywanych misji, co całkowicie niweluje potrzebę posiadania dziennika zadań.
Z większych bugów przytrafił mi się tylko jeden - nie odpaliła się scenka przy arenie na początku rozgrywki. Poza tym można wychwycić nieco błędów stylistycznych oraz przy ustawianiu tilesetów.


  za oprawę
Skok jakościowy w porównaniu do Opowieści z Asgun odnotowała również oprawa graficzna. W głównej mierze nie jest to zasługa Noruja, ale klimatycznych grafik Kalibana i Inquisitora. Choć trzeba przyznać, że miasta wyglądają dość okazale i mocno odstają od mini-lokacji z OzA, a najbardziej poprawnie są wykonane wnętrza domów. Niektóre miejscówki rażą charakterystyczną dla autora pustką. Lepiej ogląda się bogate w szczegóły mapy, ale w przypadku Asgun na szczęście skupiamy się na fabule i brak upiększaczy przeszkodzi tylko nielicznym.
Oprawa audio to głównie melodie midi (część autorstwa twórców naszej rodzimej sceny) i w większości przypadków jest dobrze. Chociaż sporadycznie zdarzały się również motywy przy których miałem ochotę ściszyć głośniki. Na plus należy zaliczyć udźwiękowienie monologów Morgana. Nie jest tego za wiele, ale świetnie sprawdza się jako przerywnik opowieści.

  za fabułę
Podobnie jak w OzA, tu również staniemy w centrum konfliktu między zakonem Burguna a zakonem Estasa. Główny bohater to Morgan, beztroski najemnik, który wciągnięty w wir wydarzeń musi pomóc mieszkańcom Gednir oraz Mesmer. Podoba mi się konwencja w formie opowiadania autora o kolejnych wydarzeniach. Akcja z początku jest wartka i dość szybko pozwala wczuć nam się w świat Asgun. Z czasem jednak tempo rozgrywki nieco siada, ale zgonię to na znacznie dłuższy czas gry niż w OzA. Niektórzy z pewnością będą narzekać na nadmiar sztampowych rozwiązań, na czele z głównymi postaciami: kwadratowy najemnik rzucający od czasu do czasu sucharami, wojownicza, choć nieco cnotliwa magiczna czy sztywny jak kołek przywódca zakonu. Z drugiej strony na plus trzeba zaliczyć ponowne pojawienie się Slatera, dla mnie to postać bardziej wyrazista niż główny bohater. Również motyw z podróżami w czasie, choć mocno zakręcony, tchnął nieco świeżości w projekt.
Mimo kilku zwrotów akcji czy dramatycznych scen, po zobaczeniu napisów końcowych poczułem lekki niedosyt. Samo zakończenie też nie powala. Noruj w tym aspekcie wysoko zawiesił sobie poprzeczkę w OzA i nie dał rady jej przeskoczyć.
Werdykt:
Jakoś autorowi udało się uzbierać więcej gwiazdek. Co tu dużo mówić - mimo drobnych niedoróbek, średniego zakończenia i pominięcia wagi walk, Asgun to i tak jedna z najlepszych gier ostatnich lat i świetny przykład dobrze zrobionego jrpga. Wykonanie i rozmach przewyższają OzA nieznacznie ustępując swojej poprzedniczce tylko pod względem fabularnym.


PLUSY:
- konwencja opowiadania wydarzeń
- wciągający początek
- miodna, zróżnicowana rozgrywka
- szukanie znajdziek, szósty zmysł


MINUSY:
- przeciętne zakończenie
- OzA miało lepszą fabułę
- niewykorzystany potencjał walk


FABUŁA: 5/6
GRAFIKA: 4/6
KLIMAT: 5/6
MUZYKA: 4/6
MECHANIKA: 5/6

ŁĄCZNA OCENA: 5-