Recenzja gry

 
 
 
Polymorphous Perversity - Calunio
(GreyInvidia)

data wydania: 2012
maker: 2003
gatunek: rpg



DOWNLOAD

RPG Maker to potężne narzędzie dające potencjalnym twórcom możliwość ubicia w formę gry komputerowej tego, co aktualnie siedzi w ich głowach. Mogą to być oklepane rpg w klimatach stricte fantasy, przygodówki kładące nacisk na humor, czy też gry nietypowe – eksperymentalne, które ciężko zgeneralizować. Obok tego wszystkiego powstają też gry kierowane do starszych odbiorców. Taką właśnie jest Polymorphous Perversity – gra dla dojrzałych nie tyle nawet na ciele, co na umyśle.

Wszystko zaczęło się od fapania…

Dokładnie tak. My – męski protagonista gry, z którym na pewno wielu może się utożsamiać – siedzimy sobie przed komputerem z bielizną opuszczoną do kostek oraz włócznią w dłoni i oglądamy wesoły filmik, gdy nagle zostajemy porwani przez grupę nieznanych nam osobników. Ci uznają nas za obiekt, usypiają i porywają. Budzimy się w pociągu – kompletnie nadzy… jak wszyscy dookoła. Cała sekwencja w pociągu jest swego rodzaju tutorialem do dalszej rozgrywki (o czym będzie dalej) mającej miejsce na wyspie całkowitej wolności seksualnej.

Ten pierwszy raz, czyli jak to się robi

Muszę przyznać, że mechanika gry – mimo, że z początku dość dezorientująca i ciężka do przyswojenia – jest całkiem interesująco wykonana. Na górze ekranu – poczynając od lewej strony – widnieje penis. Tak. To może brzmieć jak żart, ale na rogu ekranu znajduje się penis. Ów członek jest swego rodzaju wskaźnikiem naszego stanu zdrowia. Paradoksalnie jednak, im większy się robi (tj. dłuższy), tym bardziej nasz awatar potrzebuje sobie ulżyć. Trzeba więc w miarę możliwości tą jedyną potrzebę spełniać, by zapobiec ewentualnej eksplozji w okolicach krocza. Dokonujemy tego poprzez wdawanie się w stosunek (czyli generalnie walkę). Tutaj zaczyna się teoretycznie typowo-rpg’owa potyczka. Jednakże nawet i tu gra nas zaskakuje. Rozgrywka bowiem wymaga rozpoznania potrzeb seksualnych partnera, wypracowania pewnego ciągu działań (którego efektami są swego rodzaju combosy), oraz samemu pozostanie „na siłach” jak najdłużej. Również to jak sobie poradzimy wpływa na końcowy wynik oraz przyznane nam doświadczenie i ulgę.
Dobrze sprawdza się również sandboxowa forma gry. Mimo, że świat w grze jest jednak dość skromny, możemy udać się wszędzie w każdej chwili. Tego typu wędrówki są nawet wskazane, by poznać niezbadane dotąd rejony języka miłości, ergo uzyskać nowe umiejętności. Musimy jednak przy tym uważać, by nie złapać jakiejś choroby.

„I’m watching you fap”

Teraz opowiem trochę o oprawie audiowizualnej. Szczerze, to gdy pierwszy raz grałem w Polymorphous Perversity, miałem dziwne wrażenie, że gram w River City Ransom dla dorosłych. Nie było to jednak dla mnie jakąś przeszkodą, a wrażenie minęło dość prędko. Grafika autorska to zawsze wielki, wielki plus, świadczący przede wszystkim o wysiłku włożonym w tworzenie gry. Rozwalały mnie co prawda portrety postaci, ale animacje ruchu, oraz grafiki i animacje podczas walki są idealne. Oczywiście oprawa graficzna będzie przyswajalna tylko dla tych, którzy nie odczuwają – za przeproszeniem – bólu dupy na widok piersi, czy penisa. Pozostaje tylko rozprawić się ze stroną audio. Do samych dźwięków przyczepić się generalnie nie można. Oddają to, co powinny oddawać. Ciężką sprawą może być jednak BGM w grze. Utwory lecące w tle nie są typowymi utworami z rpg’ów. Zamiast tego w tle lecieć nam będą kawałki, które prędzej kojarzyć nam się będą z magią zbliżenia dwojga ludzi. Niektórym może niezbyt odpowiadać słuchanie „Drop it like it’s hot” Snopp Dogg’a w trakcie gry, ale moim zdaniem taki dobór ścieżki audio akurat sprzyja tej produkcji, ułatwiając immersję. Zresztą w jakiej innej produkcji mogłyby pasować utwory o takich tytułach jak „I touch myself”, „nice dick” czy „fapping”?

Money shot

Nie oszukujmy się – gra definitywnie prowokuje. Wielu może to zniesmaczyć. Wielu może to przeszkadzać. Dla mnie „me gusta”. Gra bowiem – pisząc już całkiem serio – naprawdę w dość interesujący sposób podchodzi do rozwinięcia tematu seksualności od strony psychlogicznej. Wciągając się w tą grę, gracz nie wciągnie się w ten sam sposób jak oglądając jakiś film pornograficzny – ślepo chłonąc serwowane bodźce. Wciągnie go bowiem poznawanie różnorodnych aspektów seksu, zależności między nim a ludzką naturą, oraz wszelakich konsekwencji z niego wynikających. Nie byłoby nawet przesadą stwierdzenie, że ta gra mogłaby stanowić idealne uzupełnienie do zajęć z wychowania seksualnego w szkołach. Wszystko to podane zaś w całkiem przyjemnej dla oka i ucha oprawie, która odpowiednio komponuje się z tematem całej gry.

I na koniec, żeby nie było zbyt poważnie…
Penis.


PLUSY:
- Boobs n pussies
- Autorska grafika i niestandardowa muzyka
- Interesująca mechanika gry
- Sandboxowy klimat
- Tak naprawdę to jednak coś więcej niż tylko boobs n pussies

MINUSY:
- Siusiaki
- Jednak nieodpowiednia dla wszystkich graczy
- Mogłaby być dłuższa
- Z początku może być dość trudna

FABUŁA: 2/6
GRAFIKA: 5/6
KLIMAT: 6/6
MUZYKA: 5/6
MECHANIKA: 6/6


ŁĄCZNA OCENA: 4+