Recenzja gry

 
 
 
Erayu - Lucy_Fox
(Kryzz333)

data wydania: czerwiec 2016
maker: XP
gatunek: przygodowa
język: angielski



DOWNLOAD

Ukazanie gier w grach to charakterystyczny, ale dość rzadki motyw. Nie spodziewałbym się jednak, że takie połączenie oprócz ciekawej grafiki może dostarczać również niezłej fabuły. Takie jest właśnie Erayu - świeża przygodówka od Lucy_Fox.


Sedno gry

Bohaterem gry jest Josh, nastoletni fan gier komputerowych, żyjący razem z ojcem-wdowcem i swoim młodszym bratem. Niemal cała akcja gry rozgrywa się w domu chłopaka i na najbliższych ulicach. Jednak oprócz świata realnego jest jeszcze Erayu - świat przypadkowo znalezionej gry na płycie CD. Już po paru minutach rozgrywki następuje „odpalenie” nowej gry - Josh staje za sterami bezimiennego (którego wkrótce możemy nazwać) bohatera, białowłosego chłopca z amnezją.
Chłopiec budzi się w namiocie grupki podróżników, którzy odnaleźli go nieprzytomnego. Dowiaduje się, że Erayu jest pożerane przez Mrok, z którego nic nie może się wydostać. Grupa wędrowców ucieka przed kataklizmem do Silvercity, a wkrótce - rzecz jasna, białowłosy chłopiec zainteresuje się swoją amnezją i zagładą czyhającą na świat. Opowieść jednak nie jest banalna, ale o tym później.
Oba światy przyjemnie kontrastują ze sobą, nie tylko pod względem tła fabularnego, ale także oprawy i co najważniejsze - wydarzenia w obu są zróżnicowane. Erayu jest utrzymane w konwencji baśniowego fantasy - mimo czyhającego Mroku i zaskakuje wszechobecną magią i wielością fantastycznych ras zamieszkujących świat. Postacie są sensowne i ciekawe (do wartych zapamiętania należy np. stylista kotołak, wiewiór-badacz i wiele innych), tak samo wydarzenia w świecie. Gra raczej nie serwuje złożonej historii, a wydarzenia potrafią być dość „trywialne”. Graczowi przyjdzie np. konstruować zabawkę, aby przekupić magicznego stworka, ale także budzić starożytny byt ze snu. Sam bezimienny bohater potrafi być naprawdę ludzki i można się do niego przywiązać.
Świat „realny” nie ustępuje jakością, choć spędza się w nim proporcjonalnie mniej czasu. Rodzina Josha jest ukazana realistycznie, ma z życia wzięte problemy, a do tego składa się z interesujących osób. Dużym plusem jest znacząca odmienność w oprawie i muzyce świata realnego od Erayu. Podczas zmian między uniwersami mocno czuć zmianę klimatu - gra pomimo tego rozdwojenia potrafi tworzyć immersję.

Fabuła ma parę wątków, które z początku w obu światach są dość banalne, z czasem jednak rozwijają się i łączą się ze sobą. W subtelny sposób gra porusza zagadnienie odpowiedzialności osobistej, co razem ze słodko-gorzką historią obu bohaterów stanowi sedno opowieści. Rozwój fabuły mnie osobiście zaangażował, choć mam obiekcje do zakończenia gry. To, że gra oferuje dwa finały wybierane pod koniec gry, stanowi w zasadzie wybór dla gracza, ale to co mi przeszkadzało to ostatnie fragmenty historii, które nie były do końca satysfakcjonujące. Po paru dniach, gdy piszę tą recenzję, zaczynam doceniać końcówkę gry, ale początkowo wyjaśnienie historii wydawało mi się pospieszne, dość żenujące i dziecinne, szczególnie uwzględniając coraz poważniejszy klimat w późniejszych fazach gry.
Gra obfituje w zwroty akcji i interesujące sytuacje, choć nie należy się jednak spodziewać gwałtownej akcji. Tej w formie grywalnej nie ma, a gra utrzymuje relatywnie spokojny nastrój przygodówki.

Druga strona medalu

Rozgrywka sama w sobie jest grą point-and-click, opartą o dialogi, minigry i zbieranie różnorakich elementów. Całość odbywa się głównie za użyciem myszy, choć klikanie jest kłopotliwe a czasami nawet nie działa prawidłowo. Mechanika sama w sobie jest skonstruowana solidnie, ale dla mnie bywała irytująca. Przyznam się, że nie jestem ograny w przygodówkach, a połączenia przedmiotów nie były absurdalne, ale gra nie ułatwia skutecznego korzystania z mechanik. Z wieloma osobami można porozmawiać a po naciśnięciu kółka od myszy interesujące obiekty podświetlają się, ale nie wszystkie obiekty i dialogi są przydatne, a czasem nie sposób dociec, że nieistotna linia dialogowa może np. skutkować otrzymaniem nowego przedmiotu.
Dodatkowo gra nie zawsze stosuje się do własnych zasad. Czasem rozwiązaniem może być powrót do poprzedniej lokacji gdzie uruchomi się jakieś zdarzenie czy pojawi się nowy przedmiot. Raz należało śledzić ledwo widoczne dymki na bagnie, które nie podświetlały się i nie było żadnej podpowiedzi, aby w ogóle to robić. Na szczęście do gry dołączony jest poradnik. W grze są też minigry, zazwyczaj całkiem niezłe.

Erayu nie jest wolne od innych błędów. Parę razy brakowało mało ważnych grafik (ale nie powoduje to crashu), ale w dwóch miejscach w końcówce gra zacina się na amen i można stracić zapis gry (dlatego polecam zapisywać poza punktami kontrolnymi).

Wizualia

Erayu posiada wyjątkowo ładną grafikę i udźwiękowienie, dopełniane przez interesujące i dobrze zaprojektowane lokacje. W tych kwestiach nie mam prawa do żadnych narzekań, strona wizualna jest pierwszorzędna, a screeny niewiele oddają (dodam, że musiałem pokazać tylko początkowe lokacje aby nie spoilerować). Miasto Josha mimo elementów RTP dobrze udaje współczesny świat, Erayu jest pełne zróżnicowanych lokacji, w niemal każdym typie klimatycznym, stopniu zabudowy i porze dnia. Oglądanie świata to prawdziwy spektakl. Udźwiękowienie, a szczególnie muzyka pełnią raczej drugorzędną rolę, ale motyw ze współczesnego miasta zapadł mi w pamięć.

Podsumowując

Przejście Erayu zajmuje do sześciu godzin i z pewnością nie będzie to czas zmarnowany. Myślę, że warto w nią zagrać nawet przechodząc trudne momenty z użyciem poradnika, bo autentyczna jakość oprawy a także historii Josha i białowłosego chłopca mocno wyróżniają się wśród gier zrobionych w RM.


PLUSY:
- fabuła
- oprawa


DYSKUSYJNE:
- zakończenie
- niektóre rozwiązania w mechanice

MINUSY:
- parę istotnych błędów



FABUŁA: 5/6
GRAFIKA: 6/6
KLIMAT: 5/6
MUZYKA: 6/6
MECHANIKA: 4/6

ŁĄCZNA OCENA: 5