Recenzja gry

 
 
 
Quintessence - Kan Gao - TagTeam
(ravenone)

data wydania: 2007-2009
maker: XP
gatunek: przygodówka
wersja językowa: angielska




Przeglądałem ostatnio zagraniczne fora w poszukiwaniu ciekawych projektów. Większość z nich nie odstawała poziomem od naszych rodzimych produkcji. Znalazłem jednak tytuł, który przyciągał choćby samymi screenami. Ściągnąłem, odpaliłem i co się okazało? Że środek jest jeszcze lepszy od okładki! Quintessence to coś więcej niż tylko gra…

Fabuła:

Głównym bohaterem gry jest Reives, mieszkaniec Korbin, niewielkiej wioski położonej w królestwie Aerii. Wiedzie spokojny żywot wraz ze swoją ukochaną Serai. Jego życie ulega diametralnej zmianie, gdy wybranka serca zostaje porwana. Początek fabuły nie jest szczególnie oryginalny, ale kolejne historie w grze znacznie komplikują sytuację. Część postaci nie da się jednoznacznie ocenić – nie są to proste, czarno-białe postaci. Na przykład Lunair, dziewczyna odpowiedzialna za uprowadzenie Serai - z początku wydaje się być osobą zimną, bez skrupułów. Jednak wraz z kolejnymi rozdziałami, gdy m.in. poznajemy jej dzieciństwo, trudno jest jednoznacznie ocenić charakter dziewczyny.
Sama fabuła sprowadza się do tytułowej Kwintesencji, czyli magicznego środka, po zażyciu którego osiąga się nadprzyrodzone zdolności. Moment przemiany i sposób postrzegania świata przez ludzi, którzy owe zdolności posiedli jest w grze znakomicie przedstawiony. Ciężko opisać go słowami, to po prostu trzeba zobaczyć!
Cała historia opowiedziana jest w sposób mistrzowski. Autor świetnie przedstawił głębię poszczególnych bohaterów i sytuacji. Zdarzą się również wątki tragiczne, przy których niejednemu graczowi przyjdzie zapłakać. Gdy, głównie za sprawą sympatycznej pary Vikona i Salory, robi się zabawnie – śmiejemy się na głos.
Kolejną sprawnie zrobioną rzeczą jest inwersja czasu. Nieraz przenosimy się w przeszłość, żeby poznać bliżej historię naszych bohaterów. Czasem nowy rozdział zaczyna się od futurystycznej scenki, w której niezupełnie wiemy o co chodzi. Dopiero po jakimś czasie autor wraca do wcześniejszych wydarzeń i krok po kroku wszystko staje się jasne.

Mechanika:

Gra nie jest typowym jrpgiem, w którym będziecie mogli zrobić masę zadań, zdobywać doświadczenie i kupować coraz to lepsze bronie – a jednocześnie brać udział w interaktywnym filmie. Zwiedzanie terenu, rozmowy z ludźmi oraz walki z potworami są tutaj tylko tłem. Przez większość czasu przyjdzie nam obserwować rozbudowane dialogi ze szczegółowymi animacjami. Gra nie spodoba się mniej cierpliwym graczom - niektóre scenki mogą wydać się zbyt długie, a wciskanie entera nużące.
Ciekawym urozmaiceniem rozgrywki są mini-gry. Jest ich naprawdę sporo i zawsze dobrze wtapiają się w fabułę: podczas wycieczki na polowanie uruchamia nam się gra, w której za pomocą dwóch postaci trzeba złapać jelenia (ciekawa mini-gra logiczna). W pozostałych tego typu zdarzeniach przyjdzie nam m.in.: chować się przed strażnikami w mieście, uciekać konno, strzelać z łuku do celu czy nawet grać w piłkę.
Jak już wcześniej wspomniałem – walki w grze są tylko tłem. Nie uświadczymy ich zbyt wiele, ale to nie znaczy, że autor się do nich nie przyłożył. Wręcz przeciwnie. Wcale nie odstają od pozostałych aspektów gry. System bitewny rozgrywa się w czasie rzeczywistym i ponoć cały zrobiony jest wyłącznie na eventach. Sterujemy jedną osobą, w dowolnym momencie możemy zmienić ją jednym klawiszem na współtowarzysz. Każda z postaci ma unikalne umiejętności, których przybywa wraz z rozwojem gry. Reives zakłada pułapki i strzela z łuku, Lunair sieje trujące opary, a także zamienia się w zwierzęta. Animacje wrogów może nie są najwyższych lotów, ale tak jak wspomniałem walki w Quintessence nie są szczególnie istotne.

Oprawa audiowizualna:

Poszczególne lokacje w grze prezentują się bardzo dobrze. Autor zadbał o mieszankę różnych styli i niezłą edycję grafik. Nie zabrakło masek świetlnych do każdej lokacji, nawet pomieszczeń, a także pór roku! Przechodząc grę przyglądamy się jak w wiosce Korbin żółkną liście, a później spada pierwszy śnieg… Podczas dialogów przy każdej kluczowej postaci pojawiają się animowane twarze (jest ich ponad sto!). Są dobrze dobrane i pomagają wczuć się w nastrój rozmowy. Niektóre scenki opatrzone są efektownymi animacjami (odbicia poruszających się jeźdźców w jeziorze) lub ręcznie rysowanymi komiksami.
Ścieżka dźwiękowa do gry jest niemal w całości autorska. Utwory były robione specjalnie na potrzeby Quintessence. I chyba dzięki temu tak bardzo czuć powiązanie muzyki z poszczególnymi scenkami. Część kompozycji została przerobiona z kilku instrumentów na proste midi, dlatego w grze nieraz będzie przewijał się ten sam motyw w kilku różnych wersjach. Ogółem muzyka jest świetnym dopełnieniem gry, wprowadza nas w odpowiedni nastrój i buduje klimat.

Zakończenie:

Autor włożył w projekt dużo serca i wysiłku. Każdy aspekt gry jest przemyślany i dopracowany. Jednym słowem – pełen profesjonalizm. Ale są też minusy, rzecz jasna niewielkie. Po pierwsze Quintessence nie jest grą dla wszystkich – tych lubiących mnóstwo walk i możliwość wpłynięcia na losy świata gra może znużyć. Po drugie: autor wydaje grę rozdziałami. Do tej pory doczekaliśmy się 11 części (autor deklaruje chęć wydania około 16). A czekanie na następne może być uciążliwe. Jednak te niewielkie minusy bledną przy całej reszcie. Quintessence - The Blighted Venom jest najlepszą grą w RPG Makerze XP w jaką przyszło mi zagrać, a także może śmiało konkurować z wieloma produkcjami komercyjnymi. Jak wspomniałem na wstępie – to jest coś więcej niż gra…


PLUSY:
- dobra fabuła przedstawiona w mistrzowski sposób
- autorska ścieżka dźwiękowa
- mini-gry
- dobrze wykonane lokacje
- zmiana pór roku


MINUSY:
- długość scenek
- konieczność czekania na kolejne rozdziały


FABUŁA: 6/6
GRAFIKA: 6/6
KLIMAT: 6/6
MUZYKA: 6/6
MECHANIKA: 5/6

ŁĄCZNA OCENA: 6-