Recenzja gry

 
 
 
Rainblood: Town of Death - soulframe
(Snickers)

data wydania: 2010
maker: XP
gatunek: RPG
wersja językowa: angielska




Ile to numerów Gońca minęło od ostatniej recki jakiejś zagranicznej produkcji...? Podczas kolejnych oględzin stron RM-owskich natrafiłem na tytuł, który znacząco wyróżniał się z tłumu ręcznie wykonaną grafiką i nie najgorzej prezentującą się (na pierwszy rzut oka) fabułą. Jednak ta produkcja jest dobitnym dowodem na to, że to co nieźle prezentuje się w jakieś zapowiedzi, wcale nie musi tak wyglądać od środka (lecz nie ma się co dziwić jeśli chodzi o pieniądze*).

Fabuła:

Akcja toczy się w tytułowym Town of Death (oficjalna nazwa - Pang Town), do którego przybywa Soul, mroczny poszukiwacz. Okazuje się, że w mieście panuje zaraza a stoją za tym bliźniaki ze swoją armią sługusów. Bohater wraz ze swoim przyjacielem postanawiają stawić im czoło. Niby wszystko fajnie - wyraziści bohaterowie, historia na długie godziny... Tyle, że niestety autor nie wykorzystał w pełni potencjału pomysłu (lub po prostu nie chciał) i grę kończymy raptem po 2 godzinach, a bohaterzy zostali zbudowani (ich psychika i charakter) na jedno kopyto, i przez to granie w tą produkcję jest ciut nużące i smętne.

Mechanika:

Nasz bohater, w odróżnieniu od innych znanych herosów polskiej i zagranicznej sceny (Willa Winsroda, Elroara czy Nirda), od początku naszej kontroli nad nim ma 99 level! Ci którzy teraz pewnie pomyślą, że przez to bohater się nie rozwija i będzie głupia gierka, mogę nieco uspokoić. Bohater wyposażony jest od początku w zestaw 6 umiejętności, których odpowiednie używanie decyduje niekiedy o życiu i śmierci! Chodzi mi głównie o bossów, bo wrogów podstawowych, czyli drewnomutantów można zlikwidować pierwszym lepszym skillem. Nie ma tu tępego wybierania jakiegoś skilla i płaceniem nim pięknym za nadobne przeciwnikowi; tutaj jeśli nie poznasz co lepiej smakuje wrogowi (czyli co lepiej na niego działa. by go szybko zniszczyć), nie ma szans o pomyślnym zakończeniu walki. Poza zabijaniem, czasami przyjdzie nam zdobyć lub znaleźć jakąś osobę lub przedmiot.

Oprawa audiowizualna:

Jak już na wstępie mówiłem, do gry przyciągnęła mnie głównie grafika (większość innych projektów wykorzystuje grafikę RTP-odobną), a ta jak w zapowiedzi jak i w grze prezentuje się świetnie. Nadaje światu ten mroczny i zarazem smutny klimat.
Muzyka prezentuje się ciekawie i mile się jej słucha, ale czasem staje się zbyt monotonna, gdyż występuje praktycznie niemalże przez całą rozrywkę (co nie znaczy że tylko tej muzyki użyto przy tej grze:)). Pozostałe midy (title, historyjka przyjaciela bohatera) prezentują się nie gorzej od tego. Za dźwięki natomiast posłużyło RTP.

Zakończenie:

Gra z jednej strony cudna, z drugiej mocno niedopracowana. Nie jest to zła produkcja, ale poza grafiką i mechaniką nie ma w niej nic najwyższych lotów, przez co zostawiła mnie obojętnym. Osobom z kasą* i wolnym czasem (te wspomniane 2 godziny) radzę ominąć tę pozycję szerokim łukiem, gdyż nie jest tego warta.

*W sieci dostępna jest wersja trial (pół godzinna); by pograć w pełną wersję trzeba zapłacić autorowi 9,99$ (~29 zł.).

PLUSY:
-Mechanika walki
-Ręcznie robiona grafika
-Muzyka

MINUSY:
-Stosunek ceny do czasu rozrywki
-Bohaterowie
-Słabo grywalna
-Zmarnowany potencjał na dobrą rozrywkę

FABUŁA: 3/6
GRAFIKA: 5/6
KLIMAT: 4/6
MUZYKA: 4/6

MECHANIKA: 4/6

ŁĄCZNA OCENA: 3+