Recenzja gry

 
 
 
Amen - Tyrael
(Noruj)

data wydania: 2010
maker: XP
gatunek: RPG






DOWNLOAD

Amen wpadł na scenę RPG Makera bardzo gwałtownie. Czytając zapowiedź miałem wrażenie, że gra zapowiada się na ciekawego rpga z niezłą fabułą. Nie sposób wyobrazić sobie mojego zawodu, kiedy zagrałem w wyżej wymienioną grę.

Fabuła:

Najmocniejszy aspekt gry, który jednocześnie jest bardzo mierny. Jesteśmy inkwizytorem, który dostaje niesłychanie ważne zadanie od przypadkowo spotkanego… nie wiadomo kogo w … nie wiadomo jakim miejscu. Dziwne jest to, że bohater bardzo rzadko się odzywa. Z dnia na dzień zostaje zabójcą aniołów i oprawcą sił piekielnych, a prawie nigdy nie skomentował jakiegoś zadania, które otrzymał. Zakończenie, a raczej ostatni dialog jednak zapadł mi w pamięć. Fabuła ma potencjał, ale został on zmarnowany przez brak umiejętności jej przedstawienia (i makerowania). Mamy też kilka zadań pobocznych, ale są tak błahe, że nie warto ich wspominać.

Mechanika:

To także nie jest mocną stroną tejże gry. Mamy do czynienia ze standardowym system walki. Prawie wszystkie potwory, z którymi walczymy giną po jednym uderzeniu umiejętnością. Są ich cztery, a przynajmniej tyle ja otrzymałem w grze. Co prawda są nawet nieźle zrobione, jeśli chodzi o efekt wizualny. Walczymy z różnorakimi potworami, jaszczurkami, żabami, ognistymi psami czy aniołami. Monstra chodzą pojedynczo i po zabiciu jakiegoś osobnika ten już się nie pojawia. Pewnym ciekawym aspektem jest to, że ostatni boss nie zadawał mi żadnych obrażeń, mimo, że nie miałem specjalnego przedmiotu chroniącego mnie przed jego potężną siłą (sprawdziłem to później w projekcie).

Oprawa audiowizualna:

Grafika składa się tylko z podstawowych zasobów. Mapy są puste, obiekty poucinane i poustawiane bez żadnego ładu. Organy wiszą na ścianie, a pomieszczenia są stanowczo za duże. Trudno tu doszukiwać się plusów. Widywało się gorsze mapy, ale już naprawdę rzadko. Autor stoi okrakiem na płocie pomiędzy obozem totalnych początkujących mapperów, a takich, którzy odpalili rpg makera ze dwa razy. Nie ma też żadnej spójności pomiędzy mapami. Nagle lądujemy w kosmosie, chwilę później przez drzwi na piętrze dostajemy się na dach, a później lądujemy w domku wypełnionym lawą.
Nie wiem jak można tak fatalnie dopasować muzykę. Zdaję się, że autor robił to na chybił trafił, bo nic tu nie pasuje. W mieście jest szybki i dynamiczny kawałek Nightwisha, a podczas walki spokojne Tubular Bells. Są też inne wybryki, ale już nie tak wyróżniające się. Ogółem muzyki drażni, nie buduje klimatu i lepiej grać z wyłączonymi głośnikami, jeśli nie chce się dodatkowo zdenerwować na grę.

Błędy:

Jest kilka bardzo poważnych błędów. Po pierwsze - w Watykanie, aby zejść do podziemia należy dostać pozwolenie. Wtedy strażnik nas przepuści. Wszystko byłoby pięknie, ale gdy zejdziemy tam i znów wrócimy na piętro, strażnik wraca na swoje stare miejsce i nie chce nas przepuścić, a my jesteśmy zablokowani w podziemiach. Następną rzeczą jest według mnie coś wybitnie idiotycznego. Aby przejść grę musimy wejść na dach fortu. Żeby tam się dostać musimy mieć odpowiedni klucz. Klucz jest schowany w pniaku, a należy do niego podejść i nacisnąć ENTER. Niestety nie pojawi się żadna wiadomość, ani przedmiot. Autorze - chyba nie myślisz, że gracz będzie chodził po mapie i na każdej kratce cisnął enter? Dopiero wtedy możemy wejść do fortu. Ja sam dowiedziałem się o tym przez projekt gry, bo w ŻYCIU, nie spodziewałbym się, że trzeba tam podejść i nacisnąć ENTER.

Zakończenie:

Jak na razie to najgorszy RPG jaki recenzowałem, ale nie najgorszy w jaki grałem. Autor ma potencjał, ale jeszcze nie wie jak używać programu. Fabuła może i mogłaby być dobra, ale została przedstawiona w zły sposób. Wiemy jednak, że takie bywają pierwsze produkcje. Należy robić więcej gier i więcej i jeszcze raz więcej, a założę się, że kolejne produkcje będą niezłe.


GRAFIKA: 2/6
KLIMAT: 1/6
MUZYKA: 2/6
MECHANIKA: 2/6


ŁĄCZNA OCENA: 2-